Kilka dni temu, jako przykładny obywatel dbający o swoje zdrowie, postanowiłem zrobić sobie profilaktyczne badania, aby zidentyfikować mój obecny stan zdrowia.
W pierwszej kolejności wybrałem się do lekarza finansowanego z NFZ, jako że chciałem jak najwięcej wycisnąć z 250 zł, które pobiera Państwo na moją opiekę zdrowotną (nie będę wdawał się w dywagacje na temat efektywności gospodarowania środkami w instytucjach Państwowych). Oczywiście wcześniej co nieco się zorientowałem, co w moim wieku może mieć sens, co warto badać a co nie.Wydrukowałem sobie listę badań, które można brać pod uwagę.
Przedstawiłem lekarzowi, a w zasadzie lekarce, swoje intencje i była tym niesamowicie zdziwiona, bo rzadko zdarzają się jej takie przypadki jak ja, które przychodzą do lekarza, kiedy są zdrowi :) Od samego początku zaczęła mnie przekonywać, że większość badań nie jest mi do niczego potrzebna. Bo cholesterol to dopiero po 35 roku życia, prostata to po 40, a w zasadzie po 50 itd. itp. i że w zasadzie to wyglądam na zdrowego i lepiej żebym przyszedł jak coś mi będzie dolegać (!) Hahaha. Ale się uśmiałem... to po to przyszedłem na profilaktyczne badania, żeby usłyszeć, że nic mi nie jest, więc nie muszę się badać :D I nawet przytaczała wiele argumentów - dlaczego. Zacząłem nalegać, że jednak bym chciał zrobić badania, nawet jeśli miały by być na w razie czego. Ostatecznie dostałem skierowanie na podstawowe badania: krwi, moczu i cukru. Natomiast na więcej nie da się namówić. W trakcie dyskusji w międzyczasie powoływała się na wytyczne z NFZ, co zwróciło moją uwagę. I zapytałem: "A gdybym zapłacił za swoje badania, to co mogłaby Pani mi zaproponować. Nawet jeśli miałbym zrobić coś na wyrost?". "Gdyby Pan zapłacił? No to może jeszcze warto by zrobić badanie elektrolitów (bo biegam) i jeszcze ... (tu już nie pamiętam szczegółów)". Okazało się, że jednak mogę zrobić kilka innych badań, jeśli za nie zapłacę.
Chciałbym zauważyć pewien mechanizm: Pani lekarka przekonywała mnie, że pewne badania nie są mi potrzebne, BO TAK NAPRAWDĘ miała pewne wytyczne z NFZ, z których musiała się rozliczyć (np. wypisując skierowanie, szczególnie bezpłatne skierowanie).
Można w tej historii znaleźć kilka istotnych mechanizmów:
a) oddzielaj intencję od treści - intencją lekarki było spełnienie wytycznych z NFZ. Zatem: NIE DAJ SIĘ ZAHIPNOTYZOWAĆ TREŚCIĄ (tym co mówią inni) TYLKO ODNAJDŹ PRAWDZIWĄ INTENCJĘ;
b) intencja jest silniejsza od treści - lekarka po to aby zrealizować intencję, znajdowała różne argumenty, aby ją uzasadnić (!), które w zasadzie były prawdziwe, ale nie realizowały mojej intencji (ZBADAĆ SIĘ PROFILAKTYCZNIE jak najszerzej)
c) to wszystko dzieje się najczęściej nieświadomie - bynajmniej nie można w tej sytuacji obwiniać lekarki, ona (zresztą jak każdy z nas) robi to automatycznie; jedyne czego nie zrobiła, to nie wyraziła intencji wprost.
Dlaczego piszę o tym na blogu poświęconym tworzeniu oprogramowania? Ponieważ tego typu mechanizm objawia się niemal w każdej rozmowie, którą prowadzisz np.klientem czy biznesem kiedy dopytujesz, jak to ma działać, albo próbujesz dowiedzieć się o co tak naprawdę chodzi. (Podobnie może być w sytuacji kiedy rozmawiasz z szefem albo kumplem z zespołu). Jako osoby techniczne najczęściej skupiamy się na konkretnych rozwiązaniach (jak to będzie wyglądać na ekranie, jaki będzie flow między ekranami, jak zareaguje system w danej sytuacji). To wszystko jest ważne, jednak będzie warte wyrzucenia do kosza, jeśli przed rozpracowywaniem szczegółów nie upewnisz się, co jest rzeczywistą intencją Twojego rozmówcy i na ile pokrywa się to z Twoją intencją. Zatem dąż do tego, aby intencja została jawnie zdefiniowana. Jeśli nie jesteś pewny lub nie wiesz to:
a) zadawaj wariację pytania: dlaczego to jest ważne, dlaczego w taki sposób (jak wyżej: dlaczego nie warto robić tego badania) => tu jednak trzeba być uważny, czy ktoś nie próbuje uzasadniać treści jakąś "inną intencją", a tak naprawdę chodzi o to, aby wybronić pierwotną intencję
b) spróbuj się domyśleć, jaka jest intencja, powiedz to na głos, i poproś o potwierdzenie lub korektę (w powyższym przykładzie: rozumiem, że NFZ tego nie sfinansuje, a gdybym zapłacił za badania, to które mógłbym zrobić (domyślam się, że mam nie robić pewnych badań, dlatego że nie są finansowane bez ważnego uzasadnienia z NFZ i proszę o potwierdzenie).
To zarys pewnego istotnego mechanizmu: oddzielania intencji i treści. Więcej na tematy rozmów z biznesem/klientem znajdziesz w świetnej książce Michała o rozmawianiu z klientem.