All we do is looking for some way to fulfill our needs.

czwartek, 17 lipca 2008

Tagged under:

Łatwość dostępu ponad uporządkowaniem informacji

Ostatnio eksperymentuję z różnymi sposobami informacji, tak aby mieć mieć do nich zdalny dostęp z dowolnego miejsca. Podstawowym narzędziem, którego używam jest SVN, który świetnie się sprawdza w przypadku projektów informatycznych, o tyle w przechowywaniu dokumentów w moim przypadku sprawdza się kiepsko. Z dwóch powodów:
* trzeba mieć klienta (alternatywą są interfejsy www, ale te z kolei mają IMHO kiepskie usability)
* swoista złożoność podejścia sprawia, że takie rozwiązanie skutecznie odstrasza mnie od regularnego korzystania.

Ostatnio sprawdzam w działaniu Notatnik Google, który stawia przede wszystkim na prostotę pracy z informacjami, szczególnie z takimi, które mają charakter szkiców, wolnych myśli, przemyśleń. No i jest zdalny.
Logika działania aplikacji jest zgodna z innymi narzędziami Google i samej idei Web 2.0. Przede wszystkim prostota i usability. Mamy zatem bardzo proste narzędzie, które umożliwia:
* tworzenia notatek (i nadawanie etykiet)
* notowania stron www (forma zakładek z możliwością cytowania tekstu strony)
* możliwość tworzenia sekcji w celu ewentualnego strukturyzowania notatek.
Dzięki integracji z Firefoxem poprzez odpowiedni plugin dostajemy pod prawym przyciskiem możliwość zanotowania fragmentu czytanej strony.
W zasadzie to wszystko (no dobra prawie wszystko). Najważniejsze jest jednak to, że nie jest potrzebna ogromna ilość opcji, które pozwolą zorganizować pracę z notatkami - prosta idea tagowania (wszechobecna w web 2.0) i możliwość cytowania fragmentów stron internetowych to praktycznie to, czego potrzeba w 85% przypadków (nie pytajcie skąd ta liczba ;-)).
W ten sposób mam zdalne narzędzie, w dodatku rozproszone - dokumenty można współdzielić a nawet współedytować oraz notatki mają charakter luźno ustrukturyzowany. Jak dla mnie świetnie. Jest to ciekawa alternatywa dla innych form przechowywania danych. Oczywiście jak sama nazwa wskazuje - bardziej notatek niż formalnych dokumentów, ale wtedy już warto poświęcić nieco czasu na SVN czy jakieś inne formy przechowywania plików na zdalnym serwerze (hmmm... Google Docs!?).

Przychodzi mi do głowy pewien wniosek, że w przypadku informacji, z którymi często pracujemy, które chcemy mieć pod ręką, ważniejsze staje się łatwość pracy z takimi dokumentami (patrz Google Notatnik) niż ich uporządkowanie (SVN czy serwery plików czy whatever).

Z drugiej strony to kolejne narzędzie Google, od którego można się uzależnić, co zaczyna być coraz bardziej niebezpieczne. Jeszcze przyjdzie taki dzień, kiedy Google zmonopolizuje świat - no dobra już to prawie zrobiło. Z tym że ilość danych o nas przechowywana przez Google staje się coraz bardziej niebezpieczna.

Jestem ciekaw waszych sposobów pracy ze zdalnymi dokumentami/plikami/notatkami, szczególnie takimi dokumentami, które wymagają częstej edycji, zaglądania do nich.

2 komentarze:

KosciaK pisze...

Akurat Notatnik Google jakoś nigdy nie przypadł mi do gustu. Obecnie poprawili usability ale nadal to nie do końca to o co mi chodzi.
Za to z Google Docs korzystam coraz częściej - zwłaszcza jeśli potrzebna jest edycja wieloosobowa, lub prezentowanie (czasem na żywo podczas pisania) dokumentu innym.
Jako alternatywa dla narzędzi Google ciekawym rozwiązaniem może być pakiet Zoho. Choć mi osobiście bardziej odpowiada podejście google.
Czasem do notatek (czy może raczej notowania pomysłów - takie używanie poza normalną funkcjonalność) używam organizera Todoist - niesamowita prostota i efektywność działania.
Jeśli chodzi o zbieranie zakładek to zdecydowanie del.icio.us

Jako alternatywa do SVN dla plików normalnych (tzn nie będących częścią projektów programistycznych) ciekawym rozwiązaniem może być np DropBox czy SyncPlicity. Na razie testuje DropBoxa i muszę przyznać, że to całkiem ciekawe narzędzie

0x1fff pisze...

a mi by się marzył Twitter bez możliwości podglądu przez inne osoby i bez limitu długości informacji a wszystko uszeregowane wg. dat niekoniecznie słów kluczowych :) - coś jak "Remember The Milk" ale do notatek, może o tym napisze notkę kiedyś :). Ktoś z blogosfery (może to był Kościak, a może ktoś inny) używał TiddyWiki do tego typu rzeczy.

ps: Fajny blog - przejrzałem parę artykułów ale zapowiada się dłuższa lektura ;)